W domu odwiedza mnie śmierć , muszę wyjść. Rozpierdala mnie na wszystkie części sens istnienia. Jak wielka może być tęsknota? Jaka jest granica cierpienia? Kiedy przestanę bezgłośnie krzyczeć z bólu i zamilknę na wieki? Topię się we własnym oceanie smutku, a może to tylko duszenie się łzami?
Nie odejdę tak szybko stąd, jeszcze nie ten czas, aby leżeć w piachu. Uniosę ten ciężar, nie oddam szatanowi swojego życia. Bronię się przed przepaścią. Targają mną uczucia, a niby ich nie mam. Zrezygnowałam z życia publicznego. Łatwiej jest mi żyć w swoim świecie. Tak naprawdę nie pamiętam swojego życiorysu , nie znam.
A ty? Proszę, nigdy nie mów, że nikt nie obdarza Cię miłością, nie masz takiego prawa. Pomyśl ile osób możesz skrzywdzić jednym ruchem, ile osób możesz doprowadzić do całkowitego zniszczenia, ile osób jest w stanie wylewać przez Ciebie przez całą noc łzy, pomyśl ile osób może za twoje szczęście zabić. Widzisz ? Masz wszystko, możesz z czystą świadomością powiedzieć, że jesteś szczęśliwy. Zazdroszczę Ci, wiesz? ..
-Chcę żyć, chcę jeszcze wyjść na prostą, chcę zacząć wszystko od początku - powiedziałam biorąc na język znaczek nasiąknięty LSD.
"Od życia nie chciałam zbyt wiele. Upadałam, wstawałam, szłam dalej przed siebie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz